Na miejscu jestesmy o 8 rano. Zostawiamy plecaki w przechowalni i kupujemy bilety na wieczorny pociag do Surat Thani na wybrzezu. Okazuje się że nie ma już wolnych miejsc na sypialniane, wiec decydujemy się na tansza opcje, ale siedzaca niestety. Pociag dopiero o 18:40, wiec ruszamy zobaczyc miasto.
Na poczatek odrazu pierwsza z cyklu "musisz zobaczyc" swiatynia że zlotym Budda wykonanym z 5,5 tony czystego zlota, ktory to zostal odkryty dopiero w 1955 roku, kiedy za pomoca dzwigu probowano przetransportowac rzekomo gipsowego budde, niestety wysunal się i spadl, a gipsowa powloka pekla i odslonila prawdziwy posag.
Swiatyna Wat Trimit znajduje się w China town, wiec nastepnym punktem naszej wedrowki byl chinski market, a tu oczywiscie pochlonal nas szal zakupow. Szybko sÍe jednak okazalo, że jest to raczej hurtowe centrum calego swiata i żeby cos kupic trzeba mÍnimum wziasc 6 sztuk. Tak, wiec chinski market oposcilismy tylko z kokosowymi nalesnikami na sniadanie.
Kolejny punkt wycieczki to okolice Sanam Luang i swiatynia Wat Po, najslynniejszym "lezacym Budda". Tu niestey dopada nas deszcz, ktory w Bangkoku okazuje się być glownym punktem dnia. Kuleczki z owocami morza i makaron z krewetkami z uliczego straganu na obiag i naszym celem staje się znalezienie noclegu na ostatnie dni przed wyjazdem. Probujemy dotrzec do Ko San, swoistego centrum noclegowego plecakowcow, gdzie mozna znalesc duzo guest housow. Po drodze zatzrymuje nas mila pani, ktora chcę nam pomoc i radzi nam że w centrum informacji turystycznej powinnismy uzysac porade co do noclegu w Bangkoku wyboru wyspy na odpoczynek,itd.. Nawet wytargowuje pana tuk tukarza, że za 20 batow za wszystkich zawiezie nas do informacji turystycznej. Niestety pan tuk tukarz nie jest na tyle uczciwy i mily i zamiast do informacji turystycznej zawozi nas do biura podrozy. Dobrze, że w pore się orientujemy że nie trafilismy do miejsca do ktorego chcielismy dotrzec, a do oficjalnej informacji turystycznej jest w miare niedaleko. Na piechote sprawnie dochodzimy na miejsce i okazuje się że oficjalna informacja turystyczna jest przy Ministerstwie Turystyki i Sportu i sluzy dobrymi radami i wszelkimi mapkami na jakoie mamy ochote. Jedno co rzuca się w oczy to to że malo ktory turysta jest swiadoomy istnienia tego miejsca, a za to do owego biura podrozy, ktore to nazwalo się "infromacja turystyczna", trafia naprawdę zacne grono turystow.
Mamy już malo czasu, wiec wracamy na dworzec. Szybki prysznic w guest housie obok dworca za 35 batow od osoby (na dworcu jest 50bato/osoba) i wsidamy do pociagu do Surat Thani, a z tamtad mamy zamiar przedostac się na wyspe Ko Samui.
Po jedym dniu spedzonym w Bangkoku zwanym "wenecja wschodu", mogę stwierdzic, że jest to popropstu jeden wielki stragan, gdzie mozna kupic doslownie wszystko i jestem przekonana, że jest to glowne centrum hurtowe europejskich ryneczkow. Malo tego prawie kazda ulica to osobny dzial. Nam udalo się dotrzec do dzialu obuwniczego, z torebkami, z paskami, z bronia, ze sprzetem audio a także do sklepikow gdzie hurtowo mozna kupic metki, torebki i wszystko co potrzebne do oznakowania produktow na sprzedaz.