Dzien wyjazdu z Phongsali. Wszystko ustalone: 8 rano autobus prawie z pod domu do Hat Sa(port na rzece Nam So) i z tamtad o 10 lodka (tak zwany "slow boat" w wolnym tlumaczeniu "wolna lodka") do Moung Khong i tam nocleg.
Niestety na samym poczatku okazuje się że z pod domu to jest tuk tuk do dworca autobusowego za 5.000 kip. Dowiaduje się o tym tuz przed 8. Tuk tuk podwozi nas na dworzec ale okazuje się że tym razem jednak laotanczycy postanowili być punktualni i o 8.03 już nie ma autobusu, ktory mial kosztowac 10.000 kip. Pan tuk tukarz chcę od nas 50.000 i oczywiscie jak to w laosie bywa nie ma mowy o targowaniu. Postanawiamy isc na piechote i najwyrzej zlapac stopa. Przeszlismy jakies 7km kiedy to udalo nam się zatrzymac duza chinska ciezarowke. Od razu musze nadmienic że na tego typu kaministo, blotnej gorskiej drodze to dosc zadkie zjawisko. No wiec panstwo chinczycy z ciezarowki zabieraja mnie i Cele, a taze bagazereszty, do Hat Sa. Pomimo tego i tak nie udalo nam się zdazyc na lodke, ltora podonie jak autobus o dziwo wyplynela o czasie.
Pan organizator proponuje nam specjalna lodke za 1.100.000 kip za 4 osoby. Przypomne że 1000 kip to 0,40PLN, czyli chca od nas jakies 440zl za splyw rzeka 90km.
Czekamy aż przyjedzie Cukinia z Pawlem i postanawiamy że poczekamy aż moze przyplynie jakas lodz i moze nas zabierze. Jakas godzine pozniej podplywa "speed boat" (motorowka) i chcę nas zabrac do Moung Khou za 600.000 kip co jest dobrym rozwiazaniem dla nas bo w 2 godz bedziemy na miejscu za podobna sume jak "slow boatem". Podroz okazuje się ciekawym doswiadczeniem i wcale nie takim strasznym jak zakladalismy na poczatku.
Po dotarciu do Moung Khou okazazalo się że mozemy miec bezposrednio lodke do Moung Ngoi za 150.000 kip. W 4 godziny bylismy na miejscu. Nasz rozladunek przypadl akurat przy wieczornej kapieli lokalnych. Pierwszy poglad na okolice i już widac wiecej bialych twarzy niez widzielismy przez ostatnie 2 tyg.
Jest problem z miejscem. Pomimo tego że jest poza sezonem prawie w kazdym gouest housie jest pelno. Dzielimy nasza 4 na dwa i ja z Cela zostajemy w "Nickas Guest House" w jednym z bungalowow z hamakami na tarasie i widokiem na rzeke i gory za jedyne 30.000 kip za domek.