Wieczorem wybralismy się na piwo z panem z hotelu ktory pomogl nam z wymiana pieniedze. Opowiedzial nam swoja historie swojej siostry ktorej malzenstwo zostalo zaaranzowane z pewnym tajem,ktory za to mial placic jej rodzicom 5,000 kip miesiecznie (2 zl). Okazalo się że taj zabral jej paszport i za to że byla nie posluszna zamknol ja w wiezieniu. Teraz Alun i jego rodzina probuja ja wydostac.
Dzien dosc ponury i stracony. Niedziela jest dosc dolujacym dniem w Azji. Wieczorem Alun zaprosil nas do swojego domu na kolacje. Bylismy umowieni o 16 na to że jego siostra nas zabierze samochodem ale cos się stalo po drodze i musielismy przejsc 7 km do jego domu. Na miejscu jego siostrzenica przywitala nas cieplym posilkiem. Lepiacy się ryz, wodorosty z rzeki(smakuja jak szczaw),zupy(smakujaca jak rosol z duzo iloscia pietruszki) i mieso że swini pieczone w przyprawach. Po kolacji siostrzenica postanowila nas zabrac do lokalnego klubu. Wsiadajc do jej hondy poczulam powiew Europy i teskonote za krajem. Wreszcie poczulam sie dobrze.
Zajechalismy do klubu i zobaczylam w nim laos ktorego niespodziewalam sie ujrzec. Bylam przygotowana na beach bary z turystami, a zwlaszcza z pijanymi angolami. Ale tego sie nie spodziewalam. Klub po brzegi wypelniony laotanczykami. Chlopcy w poloweczkach a dziewczyniki w sukieneczkach. Wszystscy podryguja przy stolikach w rytm zachodnich przebojow.